Jechałam sobie jedną z lodowych ścieżek, którą otaczały pnącza układające się w okrągłe sklepianie. Wyczuwałam czyjąś obecność. Dobrze wiedziałam, że to Kastiel. Jego woda kolońska śmierdziała na kilometr. Chodź zapach miała ładny! Ten chłopak jest nie do wytrzymania, a znam go zaledwie dwadzieścia minut. Gdybym nie znała Lysia pomyślała bym, że bierze leki na uspokojenie by go nie udusić. Ja też jestem raczej spokojna. Znaczy nie lubię długich dyskusji, a mój ton jest prawie zawsze opanowany, ale dokopać to ja umiem. To jedyne chyba co wyniosłam z domu dobrego no i prawo jazdy. Zatrzymałam się na końcu trasy. Stałam przed ławką otoczoną łukiem zaśnieżonych gałęzi. Nagle coś mocno we mnie uderzyło. Syknęłam i wygięłam się opierając się kolanami o przymrożone deski. Nagle zostałam złapana za nadgarstek i obrócona w tamtą stronę. Ujrzałam czerwonowłosego.
- Mogę wiedzieć co ty wyprawiasz? - jak zwykle byłam opanowana
On nic nie powiedział tylko do mnie podszedł o krok bliżej tak, że nasz ciała dzieliły centymetry. Odruchowo się cofnęłam. Niestety wpadłam na ławkę. Jakże delikatnym ruchem zostałam na niej usadzona. Nie trwało to długo ponieważ już po chwili leżałam na niej, a Kastiel nade mną mocno ściskając moje nadgarstki. Ból pleców po prostu mnie przeszywał. A co do sytuacji w jakiej się znalazła, a chyba wiadome jest, że do najprzyjemniejszych ona nie należała. Wiedziałam, że nic mi nie zrobi. Chciał tylko wywołać mój strach lub podniecenie. To pierwsze na miejscu każdej innej był by prawidłowe, a drugie obrzydliwe. Ja patrzyłam na niego jak na idiotę.Z drugiej strony cieszyłam się mimo, że jestem siostrą jego przyjaciela nie sprawia, że ma jakiekolwiek skrupuły. Dzięki temu wiem jaki jest naprawdę.
- I co teraz wierzysz w to, że jestem chamem? - jego ciepły oddech na mojej zmarzniętej szyi sprawił, że zatrzęsłam się z zimna.
- I prostakiem! - uśmiechnęłam się zadziornie mimo tego, że miałam się ochotę rozpłakać Okropny ból nie dawał mi spokoju,a nadgarstki zaczynały pobolewać więc wykorzystałam minute jego nie uwagi i kopnęłam go kolanem w krocze. Był tak zdezorientowany moim ciosem, że aż spadł i walnął twarzą w śnieg.
- J.. p.e.d.l! - warczał coś, ale puszysta warstw skutecznie tłumiła jego krzyk.
Wstałam, otrzepałam się i powolnym ruchem pokierowałam się na plac. Zobaczyłam tam Rozalię, która niepewnie sunęła do przodu i Lysia, który był tuż za nią gotowy by ją złapać. Uśmiechnęłam się pod nosem. Dokładnie tak wyglądała nasza pierwsza lekcja tylko, że było na odwrót. To on się uczył. Podjechałam do nich.
- Hej! - uśmiechnęłam się ciepło
- Cześć! gdzie Kas? - Lysiek obejrzał się za przyjacielem
- Nie mam pojęcia - wzruszyłam ramionami
- Tu taj! - usłyszałam za plecami. Po jego tonie można było wywnioskować, że szczęśliwy to on nie jest.
Naglę jego telefon zadzwonił. Odszedł kawałek i zaczął kląć. Gdy już skończył się wyżywać na drzewie do którego dopadł zaraz po zakończeniu rozmowy wrócił do nas.
- Lys mogę u ciebie nocować? - popatrzyła na mojego brata błagalnie
- Tak jasne, a co się stało? - zmartwił się białowłosy
- Mój genialny braciszek postanowił mnie odwiedzić - jego sarkazm nawet głuchy by wyczuł
- Spoko tylko spisz u Lysia lub na kanapie, bo ja idę do gościnnego! - wtrąciłam
- Nie wolisz żebym spał z tobą? - pytał z cwanym uśmiechem za co został zabity wzrokiem przez mojego brata. Kurwa serio?!
- Pff... daruj sobie! - parsknęłam śmiechem. Mimo tego, że nie pałam do niego sympatią to jego sarkastyczny humor i aluzję mnie śmieszą. Ma czasami wrażenie, że jest tak naiwny na jakiego wygląda. I nie przeszkadza mi fakt, że dopiero się poznaliśmy!
Robiło się już późnawo więc postanowiliśmy się zbierać. Po jakichś piętnastu minutach byliśmy już w domu, w którym czekał na nas Leo.
- Hej! - krzyknęliśmy z przedpokoju
Z za rogu wyłoniła się czarnowłosy w różowym fartuszku.
- Jak wam się podoba moja kreacja? - okręcił się wokół w własnej osi
- Wspaniale tylko jest jeden problem ty nie umiesz gotować! - popatrzyłam na niego z politowaniem
- Dlatego uszyłem go dla ciebie! - podał mi swoje dzieło
- Ludzie co wy jedliście jak mnie nie było!? - spytałam oburzona
- Pizze? - odparł. Klepnęłam się w czoło
- Nie przejmuj się! Tam i tak nic nie ma! - wtrącił czerwonowłosy ze swoim chamskim uśmiechem
- Może i tak, ale przynajmniej mojego mózgu nie zżarł czerwony rozpuszczalnik - jak zawsze z pełną powagą - Masz! W tym na pewno nie będę gotować - oddałam materiał bratu i pokierowałam się do kuchni. Postanowiłam zrobić pizza nutella z serkiem mascarpone i truskawkami. Zajmie mi to trochę! Jednak nie minęło dwadzieścia minut, a już ktoś mi przeszkodził.
- Szybciej głodny jestem! - krzyknął Kastiel
- Masz dwa wyjścia albo zamkniesz mordę i cierpliwie poczekasz albo jesz odpadki! - odkrzyknęłam mu ze spokojem spokojem w głosie
- I śpisz na wycieraczce! - dodał Leo
Nie odezwał się więcej. Gdy "danie" było gotowe zaniosłam je do salonu. Zjedliśmy śmiejąc się do rozpuku. Potem Roza musiała iść, bo mama po prosiła ją o pomoc. My oglądaliśmy jakiś denny horror, a raczej horrororomans. Kastiel i Lysiek wypili ze dwa piwa i poszli "grzecznie" spać. Ja zamknęłam się w pokoju i usiadłam na łóżku wpatrując się w otwarte okno. Ten widok tak bardzo przypomina mi tą feralną noc...
- Mogę wejść? - drzwi się lekko uchyliły i stanął w nich mój starszy brat.
Kiwnęłam głową.
- Czemu tak siedzisz? Przeziębisz się! - zamknął okno
- Wiesz, że za wami tęskniłam? - spojrzałam na niego
- My za tobą też - objął mnie w pasie, ale dotknął siniaka na plecach, którego zyskałam podczas jednej z awantur. Syknęłam. Mówiłam, że ojciec mnie nie bił, ale to raczej chodziło o ciosy w twarz! Często w nerwach popchną mnie na jakiś mebel, kopnął czy szarpnął za włosy. - An co ci jest? - spytał zaniepokojony
- To nic... - nie zdążyłam dokończyć, bo czarnowłosy podwinął moją koszulę na wysokość łopatek.
- Jak? - jęknął przyglądając się moim sinym śladom.
- To stało się dzień przed moim przyjazdem. Był wściekły jak zawsze, a do tego upity. Zaczął na mnie krzyczeć wyzywać, ale kiedy wspomniał o was byłam wściekła! Powiedziałam co o nim myślę, a on złapał mnie za włosy i mocno pchnął na kredens, ale po p-otem uderzył mnie w twarz. Nie wytrzymałam! Czułam jakby ktoś odebrał mi całą godność! - na samo wspomnienie o tym wywoływało u mnie złość. Leo złapał mnie delikatnie za podbródek.
- Anabel twoja godność to nie coś co można dawać i odbierać. Jesteś najsilniejszą i najodważniejszą dziewczyną jaką w swoim życiu spotkałem i jestem dumny z tego, że to właśnie ja jestem twoim bratem. Zawsze będę przy tobie. Nie wyobrażasz sobie jaki ból zadałem sam sobie zostawi zostawiając cię tam! I nie wmawiaj mi, że to litość, bo to nieprawda. Uczucie jakim cię darzymy z Lysandrem to miłość! M-i-ł-o-ś-ć! Pamiętasz co mówiła mama: ,, Nieustająca, wieczna, stała" - patrzył mi prosto w oczy, a po moich policzkach spływały łzy. Mocno wtuliłam się w jego tors. Rzadko daje upust emocją zazwyczaj tłumie je w sobie, ale przy nim i przy Lysiu nie muszę! Oni mnie wspierają nie ważne co by się stało!
Gdy się już trochę uspokoiłam popatrzyłam na niego z czułością. Posłał mi ciepły uśmiech i wstał - idę po maść i bandaże, a jutro po szkole Lysander zabierze cię do lekarza - już chciał wyjść, ale go powstrzymałam
- Czemu nie mogę iść sama?! - zrobiłam minę obrażonego dziecka
- Bo znając ciebie po dobroci nie pójdziesz! - skrzywił się na tą myśl i zniknął za drzwiami. Gdy wrócił dokładnie mnie opatrzył.
- Dobranoc! - pocałował mnie w czoło i wrócił do siebie.
Też postanowiłam się położyć.
Rano obudziły mnie promienie słońca. Niechętnie wygramoliłam się z cieplutkiego łóżeczka i poczłapałam do kuchni. Ku mojemu zdziwieniu stał w niej Kastiel i buszował w lodówce.
- Dzień dobry.. - powiedziałam niepewnie
- O siema! Dobrze, że wstałaś, bo musimy pogadać - odwrócił się w moją stronę
- O czym? - zdziwiłam się
- O tej małej wpadce w parku - mruknął, ale kącik jego ust był lekko uniesiony
- Nie rozumiem - popatrzył na mnie jak na idiotkę
- No wiesz myślałem, że pierwsze co zrobisz to polecisz do Lysa i opowiesz mu, że jestem pieprzonym gwałcicielem! - skrzywił się w grymasie.
Oddychaj, oddychaj! Nie nie wytrzymam!
Chwyciłam go mocno za kołnierz i pociągnęłam w dół tak by nasze twarze były na tej samej wysokości.
- Posłuchaj mnie uważnie gnojku! Nie znasz mnie i prawdopodobnie nigdy nie poznasz! Jestem dorosła i nie potrzebuje niańki! Umiem o siebie zadbać! A mojego brata w to nie mieszaj! To co się dzieje między nami zostaje między nami! - warknęłam. Po czym zadzwonił dzwonek więc poszłam otworzyć. Zobaczyłam tam chłopaka z czarnymi włosami. Na mój widok uśmiechnął się uwodzicielsko. Skrzywiłam się i dyskretnie obciągnęłam moją koszulę tak by zakrywała trochę więcej moich ud.
- Słucham? - przybrałam obojętny ton
- Niestety chyba pomyliłem adresy - westchnął sztucznie ciągle wpatrując się w mój biust
- Nie sądzę. Kogo szukasz? - starałam się na tyle zwrócić na mnie uwagę, by patrzył mi w twarz.
- Brata - tym razem rzeczywiście nie był zadowolony.
Ta mogłam się domyśleć! Widocznie u nich to rodzinne!
- Kastiel rusz tu swój zkacowany tyłek!- krzyknęłam w stronę kuchni.
Chłopak wychylił się za rogu. Złapał się za głowę.
- Raz nie mam kaca, a po drugie czego się drze... - zamarł gdy zobaczył swojego brata
- To ja was zostawiam - minęłam go lekko potrącając.
Trzeba by się ogarnąć, zmienić opatrunki, obudzić tych leniów i zrobić śniadanie!
Perspektywa Kastiela
Byłem w szoku po tym co mi powiedziała. Ta dziewczyna to wielka zagadka! Jest trochę jak tykająca bomba! Nigdy nie wiesz kiedy wybuchnie!
Natomiast gdy zobaczyłem Jackoba byłem wściekły. Posłałem mu spojrzenie mówiące ,, Co ty kurwa odpierdalasz", ale ten nie raczył nawet na mnie spojrzeć, bo pożerał wzrokiem uda i pośladki siwej. ,, No ja pierdole wiem, że hojnie ją matka natura obdarzyła, ale mógł by się opanować. Ona nie jest głupia i jak znam, życie to w jakiś uprzejmy sposób poinformowała go, że wolały by przy rozmowie z nią patrzył jej w twarz. Jednak mój brat to nie dorobiony złamas i nie dociera do niego nic prócz imprez, dziwek i alkoholu. Gdy białowłosa zniknęła za drzwiami Lysia szybko podszedłem do tego psychola i już miałem mu wygarnąć.
- Ty stary, co to za mała? - zrobił minę pedofila
- Jeśli nie chcesz dostać od niej i od Lysa po mordzie to dobrze ci radzę nie zbliżaj się! - warknąłem
- A co? To jego panna? - zadrwił
- Nie pojebie! Siostra! I jeśli mieć z czym chodzić do swojej dupy to nie zaczynaj z nią! - mimo złości wizja mojego brata skulonego tak jak ja wczoraj to przyjemny widok
- Bo co mi zrobi taka mała dziewczynka? -prychnął z kpiną
- Oj wiele, a ja ci poprawię! - zaśmiałem się i trzasnąłem drzwiami.
Moje relacja z bratem nie są najlepsze! Ale to nie dlatego jej broniłem. Fakt ogólnie nie traktuje moich prywatnych prostytutek, (bo tylko tak można moje związki nazwać) zbyt poważnie, ale mam szacunek do kobiet. Zwłaszcza do takich, które w pełni na niego zasługują. Jestem chamski, ale nigdy obleśny. Nie przymuszam do niczego siłą. Zresztą nie muszę.
Po moim krótkim monologu poszedłem do kuchni. Było tam białe rodzeństwo. Dyskutowali o czymś. Nawet mnie nie zauważyli więc powoli wycofałem się do tyłu.
- I jak się czujesz? - usłyszałem zatroskany głos przyjaciela.
- Lepiej! Leo dramatyzuje jestem pewna, że nie trzeba... - nie dał jej dokończyć
- Nie ma mowy! Pójdziesz do lekarza i koniec kropka! - jak on to robi jest surowy, ale i opanowany.
- Nie traktuj mnie jak dziecka! - już chciała wyjść, ale chwycił ją za nadgarstek
- Przepraszam ! Ale po prostu się o ciebie martwię! Jesteś moją siostrą kocham cię i nie chcę drugi raz stracić! - jego głos zaczął się łamać
Łał oni naprawdę się kochają! Niby bliźnięta, a tyle ich różni! Ona wybuchowa, on spokojny, a jednak zawsze są w stanie się porozumieć!
- Nie stracisz! - mocno go przytuliła
- Siema! - gdy mnie zobaczyli odsunęli się od siebie.
- No nareszcie! Idź się ubierz i chodź na śniadanie! - powiedziała to tonem nie znoszącego sprzeciwu.
- A nie wolisz, żebym został tak? - spytałem ze swoim firmowym uśmiechem.
- Wolę żeby zawartość mojego żołądka tam została! - odpowiedziałam mi tym samym i rzuciła we mnie ścierką.
Zrobiłem smutną minkę w i wykonałem jej polecenie.
- Jeśli nie chcesz dostać od niej i od Lysa po mordzie to dobrze ci radzę nie zbliżaj się! - warknąłem
- A co? To jego panna? - zadrwił
- Nie pojebie! Siostra! I jeśli mieć z czym chodzić do swojej dupy to nie zaczynaj z nią! - mimo złości wizja mojego brata skulonego tak jak ja wczoraj to przyjemny widok
- Bo co mi zrobi taka mała dziewczynka? -prychnął z kpiną
- Oj wiele, a ja ci poprawię! - zaśmiałem się i trzasnąłem drzwiami.
Moje relacja z bratem nie są najlepsze! Ale to nie dlatego jej broniłem. Fakt ogólnie nie traktuje moich prywatnych prostytutek, (bo tylko tak można moje związki nazwać) zbyt poważnie, ale mam szacunek do kobiet. Zwłaszcza do takich, które w pełni na niego zasługują. Jestem chamski, ale nigdy obleśny. Nie przymuszam do niczego siłą. Zresztą nie muszę.
Po moim krótkim monologu poszedłem do kuchni. Było tam białe rodzeństwo. Dyskutowali o czymś. Nawet mnie nie zauważyli więc powoli wycofałem się do tyłu.
- I jak się czujesz? - usłyszałem zatroskany głos przyjaciela.
- Lepiej! Leo dramatyzuje jestem pewna, że nie trzeba... - nie dał jej dokończyć
- Nie ma mowy! Pójdziesz do lekarza i koniec kropka! - jak on to robi jest surowy, ale i opanowany.
- Nie traktuj mnie jak dziecka! - już chciała wyjść, ale chwycił ją za nadgarstek
- Przepraszam ! Ale po prostu się o ciebie martwię! Jesteś moją siostrą kocham cię i nie chcę drugi raz stracić! - jego głos zaczął się łamać
Łał oni naprawdę się kochają! Niby bliźnięta, a tyle ich różni! Ona wybuchowa, on spokojny, a jednak zawsze są w stanie się porozumieć!
- Nie stracisz! - mocno go przytuliła
- Siema! - gdy mnie zobaczyli odsunęli się od siebie.
- No nareszcie! Idź się ubierz i chodź na śniadanie! - powiedziała to tonem nie znoszącego sprzeciwu.
- A nie wolisz, żebym został tak? - spytałem ze swoim firmowym uśmiechem.
- Wolę żeby zawartość mojego żołądka tam została! - odpowiedziałam mi tym samym i rzuciła we mnie ścierką.
Zrobiłem smutną minkę w i wykonałem jej polecenie.
Perspektywa Anabel
Ugotowałam tym ciołkom śniadanie i poszłam się ogarnąć. Wzięłam szybki prysznic. Włosy zostawiłam rozpuszczona. Nie układałam też grzywki więc ta zakrywała mi lewe oko. Wyszłam z łazienki i otworzył szafę, którą przygotował mi Leoś i wyjęłam z niej bluzkę i spodnie. Włożyłam glany, zapięłam wisiorek, szybko się pomalowałam i spakowałam do czarnego plecaka piórnik, szkicownik i zeszyt, bo chociaż miałam podręczniki to nie chciało mi się wszystkich nieść. Kiedy byłam już gotowa zbiegłam na dół.
- Idziemy? - uśmiechnęłam się do bandy
- Nie jesz śniadania? - zmartwił się Lysio
- Nie jestem głodna! - ucięłam temat i poszłam ubrać kurtkę. - Jak się szkoła w ogóle nazywa? - odwróciłam się w stronę brata
- Słodki Amoris - odpowiedział
- To nazwa szkoły czy domu publicznego? -uniosłam brew. Moje pytanie sprawiło, że czerwonowłosy miał napad niepohamowanego śmiechu, a białowłosy strzelił sobie facepalm Ich reakcje można określić pewnym mądrym stwierdzeniem ,, Ze skrajności e skrajność"
Do szkoły dotarliśmy po piętnastu minutach. Był to różowy kolos!
- Wiesz gdyby nie to, że to jedyne liceum w tym mieście to chyba bym porządnie jebła Leo w ten pusty łeb za to, że nas tu zapisał! - mruknęłam niezadowolona
- Ale skąd ty wiesz, że to jedyna szkoła w tym mieście? - popatrzyli na mnie podejrzliwie
- Oświecił mnie... - nie dane mi było dokończyć
- Idziemy? - uśmiechnęłam się do bandy
- Nie jesz śniadania? - zmartwił się Lysio
- Nie jestem głodna! - ucięłam temat i poszłam ubrać kurtkę. - Jak się szkoła w ogóle nazywa? - odwróciłam się w stronę brata
- Słodki Amoris - odpowiedział
- To nazwa szkoły czy domu publicznego? -uniosłam brew. Moje pytanie sprawiło, że czerwonowłosy miał napad niepohamowanego śmiechu, a białowłosy strzelił sobie facepalm Ich reakcje można określić pewnym mądrym stwierdzeniem ,, Ze skrajności e skrajność"
Do szkoły dotarliśmy po piętnastu minutach. Był to różowy kolos!
- Wiesz gdyby nie to, że to jedyne liceum w tym mieście to chyba bym porządnie jebła Leo w ten pusty łeb za to, że nas tu zapisał! - mruknęłam niezadowolona
- Ale skąd ty wiesz, że to jedyna szkoła w tym mieście? - popatrzyli na mnie podejrzliwie
- Oświecił mnie... - nie dane mi było dokończyć
- Hej Lysander szukałem cię.... - Kentin zamarł gdy mnie zobaczył..
*
Siemasz ludzie! Dziś ogłoszenia parafialne prowadzę ja! Wasz ukochany buntownik, ponieważ nasza droga podła małpa (zwana też autorką) jest bardzo zajęta! Czyli w skrócie: siedzi u tego geeka (zwanego jej chłopakiem) i napierdala w GTA co chwilę się z nim kłócąc. Zajebiście co nie!? W każdym razie co my tu mamy.... Aha! Czytajcie i komentujcie jeśli chcecie się dowiedzieć co jeszcze odpierdolimy! Druga informacja jest tak, że w mikołajki pojawi się coś w stylu dyskusji... Nie będzie to rozdział i nie będzie miał nic wspólnego z historią. Można to nazwać burzliwą wymianą zdań ( czytaj: awanturą) gdzie poruszymy wiele ciekawych tematów! Ta coś czuję, że będzie beka! I to chyba wszystko...
A nie! Do 18 grudnia będzie trwała ankieta związana z prezentem na gwiazdkę! Ma to byś on- shot oparty na scenie +18. Choć nie wiem po co skoro i tak wszyscy tego chcą. Nasi czytelnicy to zboki co jest jak najbardziej poprawne jeśli chcesz to czytać!
A jak już jesteśmy w temacie +18! Jeśli ktoś nie jest przekonany co do swojego wyboru to mam dla was lekki przedsmak
- Ej co to ma być kurwa!
- Hej Kazik fajne bokserki!
- A chcesz zobaczyć mnie bez nich?
- Nie, bo będziesz miał depresję!
- Jeszcze zobaczymy kotku!
- Nie nazywaj mnie tak jeśli nie chcesz mieć problemów z założeniem gaci!
I to tak spędzicie z nami mikołajki! Do zobaczenie!