Rozsiedliśmy się na wygodnej kanapie w salonie i zaczęliśmy rozmawiać. Śmialiśmy się, płakaliśmy i wspominaliśmy stare czasy. Ominęliśmy temat jak się tu znalazłam, bowiem zawsze rozumieliśmy się bez słów. Zresztą nie potrzebowali wyjaśnień po prostu cieszyli się, że jestem. Opowiedzieli mi jak wyglądało ich życie przez te lata. Byłam pod wrażeniem tego do czego doszli. Spełniali marzenia i realizowali się w tym co sprawiało im radość. Byli szczęśliwi odnaleźli swoje połówki, ale w ich sercach była pustka, którą wypełniłam ja! Usnęliśmy tak koło dziewiątej, ale nikomu to nie przeszkadzało, bo przecież była niedziela. Mi jednak nie było dane pospać dłużej niż trzy godziny, bo rozległ się dzwonek do drzwi. Czemu to ja w tej rodzinie jako jedyna mam czujny sen? Pewnie nigdy się nie dowiem... Wyswobodziłam z stalowego uścisku braci i leniwie powlekłam się do drzwi by je otworzyć. Stała w nich dziewczyna o białych włosach. Gdy mnie zobaczyła zrobiła zszokowaną minę i stanęła jak wryta.
- Kim jesteś i co tu robisz?! - wysyczał przez zęby
- Cóż mogła bym zapytać cię o to samo - odparłam spokojnie i podrapałam się pogłowie.
- Jestem dziewczyną Leo! - odparła dumnie
- Ach rozumiem! Wejdź proszę! - odsunęłam się, a dziewczyna pewnie weszła do holu i zdjęła kozaki, płaszcz i czapkę.
- Leoś! Roza przyszła! - krzyknęłam wchodząc do kuchni - na pijesz się czegoś? - białowłosa spojrzała na mnie z niedowierzaniem, a mnie olśniło: Przecież ona nie wie kim jestem! Strzeliłam w myślach facepalm i wyciągnęłam w jej kierunku rękę - Przepraszam kompletnie zapomniałam. Jestem Anabel! - znów na jej twarzy pojawił się szok.
Do kuchni wszedł zaspany Leo
- Cześć kochanie! - przytulił osłupiałą dziewczynę od tyłu - widzę, że zdążyłaś już poznać moją siostrę! - mrugnął do mnie
- Wybacz ja nie wiedziałam... - powiedziała lekko zażenowana
- Nic się nie stało - uśmiechnęłam się do niej ciepło. Odwzajemniła gest.
- Anabel ten śpioch nie chce wstać! Zrób coś! - poskarżył się Leoś
- Och co ja z wami mam! - westchnęłam teatralnie co wywołało u nich śmich - A teraz patrzy i się ucz - wychyliłam się z rogu - LYSIEK PO DOMU BIEGA MAŁY, BIAŁY, PUSZYSTY KRÓLIK!! - wydarłam się na całe gardło. Białowłosy już po minucie wbiegł do pomieszczenia.
- Co? Gdzie? Jak? - miotał się we wszystkie strony jak opętany. Cała nasz trójka zaczęła skręcać się ze śmiechu. - Bardzo śmieszne! - fuknął lekko poirytowany.
- Oj już nie fochaj się już, bo nie dostaniesz naleśników! - na jego twarzy pojawił się banan - Rozo zjesz z nami śniadanie? - odwróciłam się w stronę dziewczyny.
- To raczej pora obiadowa! - spojrzała z politowaniem na tych dwóch
- Czepiasz się szczegółów! - machnęłam ręką i zabrałam się za przygotowanie posiłku.
Gdy już z kończyłam postawiłam przed nim talerz pełen jadła. Rzucili się na nie jak wygłodniałe bestie.
- Kiedy przyjechałaś? - spytała Roza z pełną buzią
- Jakieś cztery godziny temu... - spojrzałam na zegarek
- Dobra dzieci ja idę załatwić sprawy twojego przeniesienia, a w nie rozwalcie domu! - Leo wstał od stołu i włożył talerz do zlewu.
- Powiedział ten cp brata nie umie obudzi! - burknęłam i skuliłam się na krześle z obrażoną miną.
Czarnowłosy tylko się zaśmiał, poczochrał mnie po włosach i wyszedł z pomieszczenia.
- No to co robimy? - spytała Rozalia
- Może pójdziemy na łyżwy? - zaproponowałam
- Świetny pomysł! - zachwyciła się białowłosa
- Dobrze tylko najpierw pójdziemy do Kastiela umówiłem się z nim, że dziś obgadamy sprawę prób - odparł spokojnie Lysio
- Kto to Kastiel? - zdziwiłem
- A taki gbur pałętający się po naszej szkole! - Rozalia zmarszczyła brwi. No cóż widać, że za nim nie przepada! Z drugiej strony skoro Lysander go lubi to... A racja mój brat ma dziwny gust!
- I mój najlepszy przyjaciel! - dodał białowłosy z uśmiechem. Ciekawie się zapowiada nie powiem...
- Okej to ja pójdę po łyżwy! - podniosłam się.
- Wzięłaś je ze sobą? - popatrzył na mnie z niedowierzaniem
- Lys ja prędzej nie wzięła bym ubrań niż ich! - podeszłam do mojego plecaka i zaczęłam w nim szperać. Po chwili wyjęłam z niego parę łyżew
- Są piękne! - zachwyciła się Roza
- Należały do mojej mamy - uśmiechnęłam się smutno - Dobra ja i Lyś idziemy się ogarnąć! - razem z białowłosym wyszliśmy z pomieszczenia. Na kanapie leżały ciuchy ( bluzka i spodnie) i karteczka
,, Załóż
Leo<3"
Wzięłam rzeczy i poszłam do łazienki po drodze łapiąc kosmetyczkę i bieliznę.
Umyłam zęby, wzięłam pięciominutowy prysznic, włosy związałam w luźnego warkocz i zrobiłam co dzienny makijaż ( kreska i czerwone usta). Ubrałam się w to co naszykował mi brat i zdjęłam soczewki. Tu nie muszę ukrywać moich oczu! po czym wyszłam z łazienki.
- Dobrze, że je zdjęłaś. Wreszcie świat może oglądać twe piękne oczy. - białowłosy pogłaskał mnie po głowie
- Rzeczywiście są niezwykłe!- - Rozali stała już ubrana
My też pokierowaliśmy się do holu. Ubrałam kurtkę i czapkę, a Lysander swój cylinder i płaszcz. Wyszliśmy na zewnątrz. Padał śnieg. Przeszliśmy przez piękny park i po piętnastu minutach staliśmy pod nowoczesnym domem. Lysiek otworzył furtkę i zapukał do drzwi. Po chwili otworzył je czernowłosy chłopak. To musi być cały ten Kastiel...
Perspektywa Kastiela
Zadzwonił dzwonek do drzwi, więc zrzuciłem z siebie Demona i poszedłem otworzyć. To pewnie Lys...
I miałem rację! Zawsze ją mam! Tyle, że była z nim Rozalia. Tylko nie rzygnij tęczą! I jeszcze jedna dziewczyna. Wow! To jedyne co w tym momencie pomyślałem. Miała białe włosy i kolorowe oczy. Od najciemniejszego granatu przez fiolet, aż po róż i pomarańcz przeradzający się pod samą granicą w złocisty. No, no całkiem, całkiem!
- Siemasz Lys! Co to za laska? - spojrzałem na przyjaciela pytającym wzrokiem. To nie jego dziewczyna, bo on ma tą swoją Elizę! Przyjrzałem jej się uważnie i zdrętwiałem. Ona i Lys byli jak dwie krople wody! Nie! To nie możliwe! To nie może być ona?! Chyba, że... Nie dane było mi dokończyć tej złotej myśli.
- To Anabel moja siostra - powiedział spokojnie mój przyjaciel. Nie kurwa! Znam tą historię i naprawdę jej współczuje, ale z nią nie będzie się dało rozmawia, a co dopiero drażnić! Ja tak nie umiem jestem urodzonym chamem, ale i tak wszystkie panny mnie kochają, no prawie wszystkie. Ale jej będzie przypominało ten dramat! Ta z drugiej strony spodziewałem się pociętego emo ( nie to żebym coś do nich miał)
- Przepraszam nie wiedziałem - okazałem sztuczną skruchę Przepraszanie nie jest w moim stylu, ale muszę być dala niej trochę milszy, bo jeszcze mi się tu rozpłacze.
Dziewczyna podeszła do mnie pewnym krokiem i spojrzała na mnie tymi niezwykłymi ślepiami
- Jeśli jesteś chamem to się tak zachowuj, bo tą gatkom to ty mnie przekonałeś - powiedziała spokojnym i opanowanym tonem, a ja zrobiłem wielkie oczy. Dobra tego to ja się nie spodziewałem! Nigdy nikt nie podważył mojego chamstwa! Oj koniec tej dobroci dziewczynko! Chcesz grać ostro to sobie zagram!
- Dobra ubieraj się, bo idziemy na łyżwy! - krzyknęła radośnie Roza.
- Przecież ty nie umiesz jeździć. - zmarszczyłem brem
- To się nauczę! - prychnęła
Westchnąłem ciężko i założyłem buty i kurtkę. Chwaciłem jeszcze sprzęt i zamknąłem dom Powolnym krokiem ruszyłem przy boku Lysandra. Siwa... A niech to! Teraz nie będzie wiadomo o kogo chodzi! Zdecydowanie za dużo albinosów w jednym miejscu...
Więc Rozalia ciągnęła za sobą Anabel zasypując ją tysiącami pytań na, które ta cierpliwie odpowiadała. Postanowiłem się dowiedzieć jak się tu znalazła.
- Jak? - spytałem. Lysander spojrzał na mnie zdziwiony.
- Ale co? - kiwnąłem głową w stronę dziewczyny - Nie wiem. Pewnie jej coś zrobił, ale to nie ważne. Nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy, że ją ! - samotna łza spłynęła mu po policzku.
- Oj wiem stary, wiem. - położyłem mu rękę na ramieniu.
Dotarliśmy na lodowisko, które znajdowało w parku. Roza wypożyczyła łyżwy od jakiegoś dziwnego dziada i weszła na lód. Niestety, a może stety wywaliła się po sekundzie
- Ej Roza jeśli dobrze pamiętam to na łyżwach się jeździ nogami, a nie tyłkiem! - krzyknąłem uśmiechając się chamsko. Białowłosa prychnęła.
- Lysiu choć mi pomóc! - białowłosy tylko westchnął i ślizną w stronę tej łamagi.
Ja poszedłem do Anabel, która stała na brzegu.
- A ty ślamazaro na co czekasz? - szepnąłem jej do ucha kpiącym tonem. Zdziwił mnie fakt, że nie przeszedł jej żaden dreszcz. Strach lub podniecenia nazywajcie to jak chcecie wiem tylko, że mój oddech powoduje to u wielu dziewczyny! A ta? Zesunęła się na chłodną powierzchnie i z gracją się po niej poruszała. Było to bardzo nietypowe lodowisko, ponieważ w jego skład wchodziły główny plac i lodowe ścieżki, które prowadziły do najróżniejszych zakamarków parku. Był on wielki więc o nie których wiedziałem tylko ja. Skąd? No cóż różne rzeczy z płcią " piękną" tam robiłem. Właśnie jedną z tych dróg podążyła białowłosa. Ruszyłem za nią...
Ciąg dalszy nastąpi! - Siemasz Lys! Co to za laska? - spojrzałem na przyjaciela pytającym wzrokiem. To nie jego dziewczyna, bo on ma tą swoją Elizę! Przyjrzałem jej się uważnie i zdrętwiałem. Ona i Lys byli jak dwie krople wody! Nie! To nie możliwe! To nie może być ona?! Chyba, że... Nie dane było mi dokończyć tej złotej myśli.
- To Anabel moja siostra - powiedział spokojnie mój przyjaciel. Nie kurwa! Znam tą historię i naprawdę jej współczuje, ale z nią nie będzie się dało rozmawia, a co dopiero drażnić! Ja tak nie umiem jestem urodzonym chamem, ale i tak wszystkie panny mnie kochają, no prawie wszystkie. Ale jej będzie przypominało ten dramat! Ta z drugiej strony spodziewałem się pociętego emo ( nie to żebym coś do nich miał)
- Przepraszam nie wiedziałem - okazałem sztuczną skruchę Przepraszanie nie jest w moim stylu, ale muszę być dala niej trochę milszy, bo jeszcze mi się tu rozpłacze.
Dziewczyna podeszła do mnie pewnym krokiem i spojrzała na mnie tymi niezwykłymi ślepiami
- Jeśli jesteś chamem to się tak zachowuj, bo tą gatkom to ty mnie przekonałeś - powiedziała spokojnym i opanowanym tonem, a ja zrobiłem wielkie oczy. Dobra tego to ja się nie spodziewałem! Nigdy nikt nie podważył mojego chamstwa! Oj koniec tej dobroci dziewczynko! Chcesz grać ostro to sobie zagram!
- Dobra ubieraj się, bo idziemy na łyżwy! - krzyknęła radośnie Roza.
- Przecież ty nie umiesz jeździć. - zmarszczyłem brem
- To się nauczę! - prychnęła
Westchnąłem ciężko i założyłem buty i kurtkę. Chwaciłem jeszcze sprzęt i zamknąłem dom Powolnym krokiem ruszyłem przy boku Lysandra. Siwa... A niech to! Teraz nie będzie wiadomo o kogo chodzi! Zdecydowanie za dużo albinosów w jednym miejscu...
Więc Rozalia ciągnęła za sobą Anabel zasypując ją tysiącami pytań na, które ta cierpliwie odpowiadała. Postanowiłem się dowiedzieć jak się tu znalazła.
- Jak? - spytałem. Lysander spojrzał na mnie zdziwiony.
- Ale co? - kiwnąłem głową w stronę dziewczyny - Nie wiem. Pewnie jej coś zrobił, ale to nie ważne. Nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy, że ją ! - samotna łza spłynęła mu po policzku.
- Oj wiem stary, wiem. - położyłem mu rękę na ramieniu.
Dotarliśmy na lodowisko, które znajdowało w parku. Roza wypożyczyła łyżwy od jakiegoś dziwnego dziada i weszła na lód. Niestety, a może stety wywaliła się po sekundzie
- Ej Roza jeśli dobrze pamiętam to na łyżwach się jeździ nogami, a nie tyłkiem! - krzyknąłem uśmiechając się chamsko. Białowłosa prychnęła.
- Lysiu choć mi pomóc! - białowłosy tylko westchnął i ślizną w stronę tej łamagi.
Ja poszedłem do Anabel, która stała na brzegu.
- A ty ślamazaro na co czekasz? - szepnąłem jej do ucha kpiącym tonem. Zdziwił mnie fakt, że nie przeszedł jej żaden dreszcz. Strach lub podniecenia nazywajcie to jak chcecie wiem tylko, że mój oddech powoduje to u wielu dziewczyny! A ta? Zesunęła się na chłodną powierzchnie i z gracją się po niej poruszała. Było to bardzo nietypowe lodowisko, ponieważ w jego skład wchodziły główny plac i lodowe ścieżki, które prowadziły do najróżniejszych zakamarków parku. Był on wielki więc o nie których wiedziałem tylko ja. Skąd? No cóż różne rzeczy z płcią " piękną" tam robiłem. Właśnie jedną z tych dróg podążyła białowłosa. Ruszyłem za nią...
*
Cześć i czołem! Nie mogłam się powstrzymać! Musiał się pojawić ten napis!
Widziałam na podglądzie, że tam jedno zdanie jest różowe?! Nie wiem dlaczego!
Przepraszam za moje pesymistyczne zachowanie, ale jak możecie przeczytać w ,, O mnie" taka jestem. Tak na dobrą sprawę to Kazik miał szczęście ( a ja nie :)), że ten róż nie trafił się w jego perspektywie...
- CO Kurwa!
- Uspokój się, bo wywalę się na zbity pysk!
- Nie możesz jestem gwiazdą tego opowiadania!
- Z tego co wiem, a wiem dużo, bo jestem autorką to An jest główną bohaterką!
- Tak, ale to do mnie wzdychają fanki!
- Najpierw musiał byś je mieć!
- Dziewczyny piszcie komentarze i pokażcie tej zołzie jaki jestem zajebisty!
- No tu cię poprę...
- Znaczy zgadzasz się, że jestem zajebisty!
- W twoich snach!
- Nie! Nie muszę śnić o tym, że mnie kochasz, bo to widać!
- Mrr a więc o czym śnisz?
- O łóżku z taką jedną! - mruga do An
- Wszystko w swoim czasie Kasii! Wszystko w swoim czasie!
- Ej zaraz co!
- Mhymh
- Co ty tam mamroczesz?
- Dobra koniec! Kisiel puść An! A was żegnam!
Poprostu rozwalasz system xD a teraz na poważnie(u mnie w słowniku takiego słowa nie ma) rozdział i ogólnie styl pisania masz fajny.Zobaczymy co się dalej wydarzy...
OdpowiedzUsuńŻycze dużo weny i czekam na kolejne rozdziały ;)
next !!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJeej^^ Zakochałam sie w twoim blogu :)
OdpowiedzUsuńDawaj szybko next bo ja tutaj umrę z tego czekania xD
Zapowiada sie na to ze kastiel bedzie chcial ją przeleciec dla zabawy😬 chociaz nie zrobilby tego lysiowi... xD a tak a pro po to fajne opowiadanie pisze tu ale kolejne rozdzialy mam przeczytane (nwm dlaczego xD) duzo weny zycze bo fajne opowiadanko polecam
OdpowiedzUsuń